piątek, 22 lipca 2011

Skutki uboczne (20)




„(…) Jak mylne i przesadzone są zdania o poezji, tak również mylne i niedorzeczne są zdania o poetach. Poeta według dzisiejszych krytyków jest to szataniec, marzyciel; wyobraził sobie to, czego nie ma na ziemi i być nie może, a ponieważ nie znalazł tego, co sobie uroił, gniewa się na ludzi, pogardza nimi, nic im dobrego nie robiąc, na koniec rozpija się, truje się lub w łeb sobie strzela, oto poeta. Nie dość na tym. Poeta jest to odludek, wieczna ironia, wiecznie niezgodna struna, nie dająca się nigdy nastroić do ogólnej harmonii świata, ciągle niesforna, ciągle dzika, poeta jest to antyczłowiek, poeta i społeczeństwo jest to czarne i białe. Takiego wyroiwszy dziwoląga puszczają go w świat krytycy nasi i krzyczą: Patrzcie! Patrzcie! Oto poeta! Litujcie się nad nim, bo on jest nieszczęśliwszym od Wiecznego Żyda, od kosookiego, od policjanta! A ja wam także powiadam: Bracia! Litujcie się, litujcie, lecz nie nad poetami, ale nad tymi, co poetów tak wystawiają, litujcie się nad nimi, bo ich szał doszedł aż do bluźnierstwa, bo ich słowa obelżywe poruszają święty proch zgasłych piewców naszych, a żyjących krzyżują i żółcią poją. Tak jest zaprawdę, słowa ich bluźnierstwem są!

(…) Poeta, zdaniem moim, jest to człowiek, co uczuwszy lub utworzywszy w sobie piękność podnosi ją do najwyższej możebnej doskonałości czuciem i wyobraźnią swoją; zapala się miłością do swego utworu, ale go w sobie nie zamyka, przeciwnie, pokazuje wszystkim, uderza nim w serca braci słuchaczy i zniewala do kochania go i naśladowania. Poeta w chwili natchnienia jest to Samson, jest to mędrzec, jest to anioł przypominający swoje boskie utworzenie na obraz i podobieństwo Boga. Wszystkie władze duszy skupione w sercu nadają mu moc jakąś nieziemską. Uczucie podniesione do najwyższego stopnia czyni go wielkim, silnym i rozumnym. Poeta – jest to drogowskaz społeczeństwa: w chwili natchnienia, w swoim sercowym jasnowidzeniu ujrzał piękność, prawdę, cnotę, ukląkł przed nią i oddał jej cześć przynależną, ujrzał drogę prowadzącą do szczęścia, rzucił się oślep na nią, sam pierwsze ciernie niebezpiecznej drogi stępił na sobie i woła: za mną, ludzie, za mną, tu jest prawda, tu jest zbawienie! Poeta jest to człowiek, co tak przyrósł do swego społeczeństwa, jak matka do dziecka, jak bracia sjamczycy do siebie, jak jemioła do dębu; żyje jego życiem, raduje się jego radością, cierpi jego ogólnym cierpieniem. Wypal rdzeń dębu, uschnie i jemioła. Życie poety jest to życie matki. Jak matka w chwilach porodu, tak on w chwilach wydawania na świat swych duchowych dzieci cierpi i szaleje z bólów, aż dziecko – myśl wyjdzie z jego serca i błyśnie zbawieniem światu.

(…) Być może, że wielu poetów zagasło nie spełniwszy swego posłannictwa, lecz nie dlatego, że nie umieli się wyrażać, ale że nie rozwinięto w nich tej władzy albo ją skrzywiono – lub wraz z życiem stłumiono; były to iskry, a miały być gwiazdami. Błyśli i zgaśli jak błyskawica, a mieli płonąć jak oświecające kagańce na drodze błędnego pielgrzyma (…).


Edward Dembowski, Kilka słów o pojęciu poezji (1 lipca 1843 r.)

„Idee programowe romantyków polskich”. Antologia, oprac. A. Kowlaczykowa, Wrocław 1991.


(p)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz