Autor: Krzysztof Kleszcz
IZABELA KAWCZYŃSKA „Largo”, Biblioteka Galerii Literackiej MBWA Olkusz, Biblioteka Frazy, 2009.
Czytając poezję konfesyjną trzeba mieć świadomość, że oglądamy nawet nie czyjąś nagość, a wnętrze duszy. Zaproszenie do intymnych zwierzeń nie jest kierowane do wszystkich. Trzeba poprzebywać w ciemności, pozwolić oku na akomodację.
Czytając poezję konfesyjną trzeba mieć świadomość, że oglądamy nawet nie czyjąś nagość, a wnętrze duszy. Zaproszenie do intymnych zwierzeń nie jest kierowane do wszystkich. Trzeba poprzebywać w ciemności, pozwolić oku na akomodację.
Nie bać się już wszędobylskiej: krwi czy rtęci. Trzeba być gotowym na intymny świat - bosych stóp i szorstkich traw. Na tym poziomie przekazu trzeba mówić tym samym językiem, być przygotowanym na gęstą metaforę, przeskok w świat pozarealny. Wkraczasz do mojego snu, nie pytaj mnie o każde słowo, chłoń klimat, nie szukaj reguł.
Poezja współczesna różni się od poezji lat 30-tych. Zmienił się styl i język. Bywa, że w wierszach są płaskie dowcipy, publicystyka, prowokacja, ironia - dystans.
Poezja współczesna różni się od poezji lat 30-tych. Zmienił się styl i język. Bywa, że w wierszach są płaskie dowcipy, publicystyka, prowokacja, ironia - dystans.
W poezji Kawczyńskiej wszystko jest serio, wersy tłoczą żywą krew. Znalazłem u niej tą samą intensywność i niesamowitość co w poezji Zuzanny Ginczanki (zapomnianej przez podręczniki i antologie, niezwykłej poetki żydowskiego pochodzenia, tragicznie zmarłej w czasie II Wojny Światowej). Nie znam niestety antologii "Solistki", ale to, że nie ma tam Kawczyńskiej, już wiem, że czyni obraz kobiecej poezji niepełnym.
"Rozżarzony płomieniami barw dziki ogród tkwi w ziemi jak lont, przytknij czerwień gorącą jak ogień, i wybuchnie ziemia petardą" ("Ucieczka" z tomu "Udźwignąć własne szczęście"). Przyroda - "pyszny paw z kolorowej emalii" i kobieta uzbrojona w płeć przygotowana do walki "patrzę w luster stojące stawy i wypływam z nich jak topielec, oczy badam dłonią wylękłą i wyczuwam twardy oczodół". "Płaczę z żalu, całuję w usta, śmiechem parskam i marszczę brew, tylko życie mi w życiu zostaje, by o śmierci zapomnieć na śmierć." Tak pisała Ginczanka, tak tańczyli Eros i Thanatos.
"Rozżarzony płomieniami barw dziki ogród tkwi w ziemi jak lont, przytknij czerwień gorącą jak ogień, i wybuchnie ziemia petardą" ("Ucieczka" z tomu "Udźwignąć własne szczęście"). Przyroda - "pyszny paw z kolorowej emalii" i kobieta uzbrojona w płeć przygotowana do walki "patrzę w luster stojące stawy i wypływam z nich jak topielec, oczy badam dłonią wylękłą i wyczuwam twardy oczodół". "Płaczę z żalu, całuję w usta, śmiechem parskam i marszczę brew, tylko życie mi w życiu zostaje, by o śmierci zapomnieć na śmierć." Tak pisała Ginczanka, tak tańczyli Eros i Thanatos.
"Pod opalonym naskórkiem krew podrażniona boli, w krętych opętlach tętnic życie wylewa wisłą, w cienki nabłonek wargi ciśnie się krwawo półkolem,rumieńcem zgrzanych policzków w manifest chce mi wytrysnąć - cieszę się: życie!(wykrzyknik); oddechom daję posłuch, że niby: lat siedemnaście, że niby: jestem szczęśliwa, a przecież jestem nadziana na pal, na własny kręgosłup (mam w sobie śmierć nieuchronną jak igła krążąca w żyłach) to nie da się przekabacić, i nie da się przeżebrać". („Fizjologia”)
"My ...Chaos leszczyn rozchełstanych po deszczu pachnie tłustych orzechów miazgą, krowy rodzą w parnym powietrzu po oborach płonących jak gwiazdy. - O porzeczki i zboża źrałe soczystości wzbierająca w wylew, o wilczyce karmiące małe, oczy wilczyc słodkie jak lilie! Ścieka żywic miodna pasieczność, wymię kozie ciąży jak dynia - - płynie białe mleko jak wieczność w macierzyńskiej piersi świątyniach."(„Dziewictwo”)
Konfesyjna poezja Ginczanki zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Nie mniejsze poezja Izy.
Jej pierwszy tomik "Luna i pies. Solarna soldateska" zdobył II Nagrodę w konkursie "Złoty Środek Poezji". W nowej książce powracają niektóre toposy, zwraca uwagę natomiast krótsza fraza (być może to efekt redakcji Łukasza Jarosza). Pozostał język - pełen intensywności, gęstej metaforyki oraz klimat sennych fantasmagorii: "Jeśli zmrużyć oczy, gwiazdy rozlewają się jak rtęć. Kapią." ("Czerwiec"). Frazy nasiąknięte są bólem "Pieśń płynęła z rany" ("Ciężar").
Nietrudno wyczytać, że autorka zamieszkuje prowincję. Jej wiersze zasiedla bowiem całkiem niezły zwierzyniec: sarny, pardwy, trutnie, sowa, pies, kraby, trzmiele, nietoperze oraz "rozchełstany ogród". To odludzie kapiące płcią, w którym Słońce ma "zaprawione żółcią oko", a "Las dzierży chrobot".
Konfesyjna poezja Ginczanki zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Nie mniejsze poezja Izy.
Jej pierwszy tomik "Luna i pies. Solarna soldateska" zdobył II Nagrodę w konkursie "Złoty Środek Poezji". W nowej książce powracają niektóre toposy, zwraca uwagę natomiast krótsza fraza (być może to efekt redakcji Łukasza Jarosza). Pozostał język - pełen intensywności, gęstej metaforyki oraz klimat sennych fantasmagorii: "Jeśli zmrużyć oczy, gwiazdy rozlewają się jak rtęć. Kapią." ("Czerwiec"). Frazy nasiąknięte są bólem "Pieśń płynęła z rany" ("Ciężar").
Nietrudno wyczytać, że autorka zamieszkuje prowincję. Jej wiersze zasiedla bowiem całkiem niezły zwierzyniec: sarny, pardwy, trutnie, sowa, pies, kraby, trzmiele, nietoperze oraz "rozchełstany ogród". To odludzie kapiące płcią, w którym Słońce ma "zaprawione żółcią oko", a "Las dzierży chrobot".
Dość znamienne jest porównanie astronomicznych metafor Ginczanki: ”ja – jedyna wiadoma ziemia pośród martwo krążących planet” („Ucieczka”), i Kawczyńskiej: „Teraz jestem wymarłą planetą dojrzałą w swej barwie. („Nowa mitologia”).
Dwa wiersze "Miasta" i "L.A."wyłamują się z tej wiejskiej scenerii i wyrażają rozczarowanie wschodem i zachodem. Nowy Jork świeci brudem, Los Angeles kapie seksem...
Wszędzie sporo jest erotyki, nie ma tu żadnego tabu: "Słowa dźwigają woń potu i krwi". Podmiot liryczny wypisał się ze świata, urządza sobie swój - na pograniczu realu i poza nim. Czuje się zagubiony, zdradzony, niedopasowany, niespełniony, samotny.
"Za rogiem czeka mężczyzna. Dzierży blask w dłoni. Jeśli to nóż, boisz się bardziej", "Ciało leniwe jak truteń", "Grążele odstają od tafli jak narośl" ("Przezimowanie"), "Ryby prężyły ciała, grube niczym lingam" ("Luna"), "ptaki gotowe dziobać i dziobać". Dramat tego wyobcowania narasta z każdym wierszem: "Tutaj maluje się framugi, nie usta,(...)" („Ślady”), "Wziąć mężczyznę, jak się bierze tabletkę od bólu brzucha albo głowy."(„Lunetarium”),
by w wierszu "Milcząc" osiągnąć największą intensywność. Cytat z tekstu Św.Pawła z Tarsu kończy się w połowie zdania. Zamiast "A miłości bym nie miał..." następuje koszmarna wyliczanka: pejcz, świst, nóż, popiół.
W tych wierszach się grzęźnie. Opisana bezradność może zakłuć w serce: "Pardwy biegną ku nam jak nieszczęścia", "Odnaleźć w sobie spokój zwierząt, które ufając zmartwychwstaniu, szykują płytkie norki grobów", "Powinnam płakać. I płakałam."
W tej niewielkiej formatem książce sporo jest wielkich fraz, które oddziałują na wyobraźnię niczym obrazy Boscha albo Beksińskiego: "Śmierć jest dziewicą, pojawia się nagle, odziana w biel, śnięta i senna. Trzyma w ramionach czarną małpę.", "Drzewo na którym wisisz, rodzi owoc", "Nocami wpychali w dziewice krew. Wiedzieli. Minie. Musi minąć.", „Towarzyszył nam lot nietoperzy. Welwet skrzydeł powoływał niebo i niebo rosło, gotowe przystąpić”. "Księżyc wtacza się w antrakcie, pijany i wzdęty."
Niepokój płci, miłość jak atak epilepsji: "Byliśmy młodzi. Dół był głęboki i chcieliśmy skoczyć.” Wraca się do tej książki, przyśni się.
by w wierszu "Milcząc" osiągnąć największą intensywność. Cytat z tekstu Św.Pawła z Tarsu kończy się w połowie zdania. Zamiast "A miłości bym nie miał..." następuje koszmarna wyliczanka: pejcz, świst, nóż, popiół.
W tych wierszach się grzęźnie. Opisana bezradność może zakłuć w serce: "Pardwy biegną ku nam jak nieszczęścia", "Odnaleźć w sobie spokój zwierząt, które ufając zmartwychwstaniu, szykują płytkie norki grobów", "Powinnam płakać. I płakałam."
W tej niewielkiej formatem książce sporo jest wielkich fraz, które oddziałują na wyobraźnię niczym obrazy Boscha albo Beksińskiego: "Śmierć jest dziewicą, pojawia się nagle, odziana w biel, śnięta i senna. Trzyma w ramionach czarną małpę.", "Drzewo na którym wisisz, rodzi owoc", "Nocami wpychali w dziewice krew. Wiedzieli. Minie. Musi minąć.", „Towarzyszył nam lot nietoperzy. Welwet skrzydeł powoływał niebo i niebo rosło, gotowe przystąpić”. "Księżyc wtacza się w antrakcie, pijany i wzdęty."
Niepokój płci, miłość jak atak epilepsji: "Byliśmy młodzi. Dół był głęboki i chcieliśmy skoczyć.” Wraca się do tej książki, przyśni się.
Uwielbiam tę książkę. Bardzo często do niej wracam. Wiersz Drzewo to dla mnie arcydzieło. Dawno nie czytałem tak doskonałego tekstu, który by w tak niewielu słowach mówił tak wiele.
OdpowiedzUsuńA tak: świetna rzecz:
OdpowiedzUsuń"DRZEWO
Masz tyle lat co Jezus i nie chcesz umierać. Owoce
są cierpkie i ciężkie jak grzechy. W górze szkli się
słońce, zaprawione żółcią oko. Wilgoć nadciąga
od strony rzeki. Przynosi rustykalną słodycz, a ja
starzeję się przy tobie. Boisz się, że umrzesz w lipcu.
Jest lipiec. Drzewo, na którym wisisz, rodzi owoc."